Wodospad.

-Żegnam -rzuciła na pożegnanie i wybiegła szybkim galopem.

Spojrzał za Ven i ziewnął krótko. Przeniósł swój wzrok ku Lucky i wstał z ziemi.

Po jakimś czasie wykłusował strwierdzając, że nie chce mu się trwać bezczynnie w jedyn miejscu.

Wybiegła, po prostu.

Klucząc po lasach ponownie zawitała nad wodospad. Zaśmiała się cicho, idąc ku wodzie. Tafla jeziora była nieskazitelnie spokojna, a woda lazurową barwą zapraszała do kąpieli. Klacz oczywiście chętna skorzystać od razu zanurzyła się w niej. Ciecz była chłodna, lecz po chwili zdawało się, że to nie ma większego znaczenia.

Kiedy wystarczająco - według niej - się `wykąpała` wyszła z wody, a krople powoli spływały po jej ciele. Klacz, rozglądając się chwilę po polanie wyszła.

[bach wcieło mnie wczoraj v.v]
Stanełam chwiejnym krokiem na piachy , marszcząc nieznacznie chrapy.

Mokra , jakoś wyszłam.
[nmm]

Przygalopowała, dziko zarzucając łbem. Po chwili zwolniła i uniosła wysoko ogon.

Potrzepała łbem i rozejrzała się dookoła. Włożyła kopyto do wody, po chwili z jeziorka uniosła się malutka bańka.

Ruszyła powoli do wody, brodziła w niej przez chwilkę, a wokół niej latały kolorowe bańki.

Wyciągnęła przed siebie nogę i zarżała głośno. Potrzepała łbem, gdyż woda chlupnęła jej prosto w chrapy. Wybiegła zebranym kłusem.