{ Łokej, Pap <3 }
Wspinając się po obręczy łoża, odchyliła łeb do tyłu. Przypadkowo w tym momencie strąciła kielich z trunkiem. Nie przejmując się tym zbytnio nawet nie otworzyła oczu, słysząc dźwięk tłuczonego szkła. Jej grzywa swobodnie zwisając nad rozlanym whisky końcówkami została umoczona w tej cieczy. W końcu z jej piersi wydało się westchnienie, a po nim nastąpił jęk, tak wyczekiwany. Zacisnęła wargi kurczowo, ale i tak nie stłumiła go na tyle, ile oczekiwała. Mruknęła coś pod chrapami zdegustowana swoją bezsilnością. Zaklinanie było niesłyszalne dla partnera. W końcu ona odkleiła się od ogiera, niechętnie, jednak musiała. Westchnąwszy cicho złożyła na jego chrapach długi, a przy tym bardzo czuły pocałunek, jak gdyby mieli się już nigdy nie spotkać, po czym zeszła z łoża. Jej ogon powoli sunął za nią po ziemi. Grzywa przesiąknięta zapachem drinka miała cudowną woń. Klacz wychodząc spoglądnęła w jego stronę po raz ostatni, uśmiechając się przy tym kokieteryjnie, po chwili znikając w ciemnościach wieczoru...