Łąka.

Obdarzyła chłopaka bezbarwnym spojrzeniem, odtrącając lekko Wii.
- Powinieneś o tym wiedzieć. W końcu wiele pogańskich świątyń opiera się na Iezu - wymruczała, a jej uszy oklapły na boki. Nuda, nuda, przerażający, dobijający brak jakiejkolwiek zajmującej roboty. Łypnęła na źrebię.
- Nie Twój interes.

- Owszem, mój. -mruknęła stanowczo, choć sprawę uważała za zamkniętą. Za Chiny tego nie wydobędzie, jeśli Nuit mówić nie będzie chciała. A najwyraźniej nie miała takiego zamiaru. Nadzieję na dowiedzenie się czegokolwiek o przeszłości matki pogrzebała wraz z pierwszym jej spojrzeniem.

Uniósł delikatnie kąciki ust w swoim cwaniackim, ludzkim uśmiechu. Nuit nie należała do matek, które wylewnie okazują uczucia. A przecież dzieci potrzebują... miłości matki. Tak jakoś zasępił się nagle, dalej bezcelowo orał ziemię swoim patyczkiem.

- Mylisz się, moja droga - warknęła, jakoś siadając na zadzie. Skuliła uszy, mrużąc szare oczy. Ogarnęła łąkę posępnym spojrzeniem, zerkając na chłopaka. Wpatrzyła się w niego, właściwie w coś, co kilka sekund temu zostawił ptak na jego koszulce.

( zw ;x )

Chrząknęła.
- Jesteś moja matką, więc poniekąd Twoja historia to i moja historia. Nie chcę żyć z świadomością, że nie wiem kim jestem. - odparła jednym tchem. Ot, nie wiadomo po co kontynuowała temat. Właściwie nie zależało jej już na uzyskaniu tych informacji. Może chciała po prostu zaistnieć jako buntowniczka?

/Nuit, zołzo!

Dlaczego takie wypadki zdarzają się tylko jemu? Ściągnął pospiesznie koszulkę, odrzucając ją daleko od siebie. W zasadzie, to chciał zaraz pobiec do jakiejś łazienki, ale jak na złość - żadnej w pobliżu nie było. A, że temperatura nie urosła jeszcze wystarczająco, nie miał zamiaru wskakiwać do jakiegoś potoku.
- No szlag by to - jęknął, ponownie oklapnąwszy na ziemię. Podkulił kolana pod siebie i marznął, hej!

Klacz zrobiwszy kilka kółek nad nimi wzleciała do słońca a po chwili poleciała w dół przedzierając się przez powietrze,po chwili była już na trawie. Była dalej od Nuit i źrebaka ,ale skinęła łbem w ich stronę,po chwili wpatrzyła się w Archie'go .. hmm.. i jego koszulke odrzuconą daleko. Oo'

/ Muwhaha. Władza ludu! x3


- Lepiej dla Ciebie, jak trwasz w niewiedzy - syknęła, zerkając z rozbawieniem na Ar.
- Mwah, oczywiście mój kochany nie był na tyle inteligentny, aby zabrać ze sobą dodatkowe ubranie, prawda? - Zapytała złośliwie, kładąc się w błocie. Skinęła łbem do Roz.

- To przez ptaki - wyjaśnił Roz, nim ta mogłaby pomyśleć coś niestosownego. Ach, jak mu było źle i w ogóle. Można by zaryzykować stwierdzenie, że był najnieszczęśliwszą kupą białka w całym Forgotten.
- Spakowałem je, tylko że... - urwał na chwilę. - Że zostały w helikopterze - dodał niemal niedosłyszalnie.

Spojrzała na przybyłą klacz. I ta była dziwna.. Pokręciła pyskiem. Nie mieściło jej się to w głowie - koń ze skrzydłami? Skinęła jednak klaczy. Ot, intuicja podpowiadała jej, że jest to dopuszczalne.

-Yy.. acha .. - dosłyszawszy ostatniej jego wypowiedzi nastawiła uszy ,może by ogier..znaczy człowiek wyjaśnił całą swoją historię.

- Nimi możesz poniewierać - mruknęła do Wii, łbem wskazując Rozalię. Dwójka, puszczalskie, rozpuszczone panienki. - Tylko Diamond Shine zostaw w spokoju. Ona jest wyjątkiem - dodała ciszej, uśmiechając się.
- Ironia losu, no nie? - Powiedziała w stronę chłopaka.

- Powiedz mi lepiej kogo szanować. Reszta będzie skazana na wzgardę... - uśmiechnęła się złośliwie. Znów jej ciekawskość dała się we znaki:
-A kimże owa Diamond Shine jest?

- Doskonale dostrzegam swój błąd bez twoich zbędnych komentarzy - mruknął pod nosem, czując się odrobinę głupio. No, ale przecież jest człowiekiem. Z ludzkim mózgiem i ludzką, niezadowoloną inteligencją. Z pewnością jest coś, co mógłby w tym momencie zrobić, by jakoś poprawić swoją sytuację.

Zastanawiała się przez chwilę, szukając odpowiednich słów.
- Ona jest bardzo bliską przyjaciółką. Była w Czwórce, aczkolwiek... Coś nie wyszło - odparła, każde słowo mówiąc wyraźnie i powoli, dając czas na ich przetrawienie.
- Może zechciałabyś ją poznać? - Zapytała, wstając z ziemi. Otrzepała się i machnęła ogonem.

Spojrzała ostrym wzrokiem na Nuit i źrebię po chwili jednak znów odwracając sie w stronę Archie'go.
Stworzyła chmurę i dała Archie'mu, była to chmurka do dyspozycji dla niego.Oo'
-Można z tego zrobić nawet koszule - uśmiechnęła się lekko kącikami chrap.
W chwilę potem machnęła mocno skrzydłami wywołując dość duży podmuch wiatru.

- Skoro Ty uważasz ją za ciekawą postać to rzeczywiście musi być godna zainteresowania. A więc tak , chcę . -uśmiechnęła się, mówiąc do mamy z należytym jej szacunkiem.

- Jak? Z chmurki? - odparł zdziwiony. Z resztą, biały do nie jego kolor. No, chyba że chmurka zrobiła by się burzowa. Ciekawe, czy pioruny bardzo szczypią?

Klacz pojawiła się na łące znikąd. Jakby była zjawą czy tego rodzaju monstrum, ale czy stworzenie o takim wyglądzie i sposobie bytu mogła być potworem? Chyba tylko głupiec dał się powieść tym kłamstwom. Idąc, pochyliła łeb ku ziemi, węsząc nad wiosenną trawą, która wzbudzała u niej kryty entuzjazm.

Przyczłapała jakoś do Roz i stanęła tuż obok niej.
- Uważaj z kim zadzierasz, bo może być nieprzyjemnie, Rozalio - szepnęła jej do ucha, uśmiechając się drwiąco. Odwróciła się na pięcie, ciekawa, kogo tu przywiało. Gdy zauważyła Shine wyprostowała się, podchodząc do klaczy.
- No proszę, jak na zawołanie - mruknęła zadowolona.

Spojrzała na DS. po chwili jednak jak znwykle zwróciła łeb w stronę Archie'go.
-Jest szara. -.-' Wolę nie dawać ci czarnej,to boli. - z szarej chmury zrobiła się miękka koszula '
Skuliła uszy na Nuit.Cóż klacz się wywyższała i uważała się za godną podziwu.
-Uważaj na słowa. - burknęła tylko ,cóż za życia sens.

Zauważając powierniczkę swego serca, na jej chrapach pojawił się serdeczny uśmiech.
- Nuit, Salut - wyparowała, nie kryjąc radości ze spotkania.- Tyle czasu cię nie widziałam... Nawet nie wiesz, jak ten czas bez ciebie dłuży mi się monumentalnie...- wyznała, zerkając na źrebię. Niepewna nie odważyła się rozmówić z nim, czekając. Może to wychowanek srokatej klaczy?

Podążała wzrokiem za mamą. Spojrzałą na Diamond Shine.. Zmarszczyła chrapki i dość niepewnym krokiem podeszła do dwóch klaczy.

Odwróciła łeb do Roz.
- Sądzisz, że możesz mi zagrozić? - Zapytała i zaśmiała się krótko, kpiąco. Biedna Rozalia, przypadkiem mogłaby ulec destrukcji w jakimś nieszczęsnym wypadku. Skubnęła Shine w kłąb, uśmiechając się zadziornie.
- Och, tak, to moje..

Dobrze, niech będzie. Raczej nic lepszego nie znajdzie. Założył więc koszulkę od Roz i uśmiechnął się do niej w podzięce.